Na forum nowy wątek, którego autorka zdaje sprawę z nowego sposobu ustalania, czy habilitant osiągnął pułap 'znacznego wkładu w rozwój dyscypliny’. Otóż zamiast punktów zaczęto liczyć liczbę arkuszy wydawniczych i dzielić je przez liczbę przepracowanych lat. Autorka wątku nie podaje, w jakiej dziedzinie ma to miejsce, można się jednak domyslać, że idzie o (szeroką) humanistykę – habilitanci piszą w niej monografie. Niestety, autorka nie podaje również, ile tych arkuszy na rok trzeba wyprodukować, żeby znaczny wkład osiągnąć.
Przepis na habilitację jest w tym systemie niezwykle prosty. Trzeba pisać dużo, a jeszcze lepiej trzeba pisać bardzo dużo. Oczywiście, pomysł taki jest gdzieś poza skalą idiotyzmu. Mam jednak jeszcze dwa komentarze. Otóż, po pierwsze i oczywiste, to są pomysły, które sytuują polską humanistykę w jakimś naukowym wszechświecie równoległym, do którego reszta świata nie ma już dostępu. I zresztą nie powinna mieć, bo mogłaby pęknąć ze śmiechu.
Po drugie, chyba jednak zaskakujące jest przekonanie, że wszystko, co pisze polski humanista, można bez czytania i zastrzeżeń zaliczyć do znacznego wkładu w rozwój dyscypliny. Każdy artykuł, każdy pokonferencyjniak, wszystko rozwija dyscyplinę i basta. Im więcej napiszesz, tym szybciej osiągniesz 'znaczny wkład’. Mam też wrażenie, że trudno tu już mówić o megalomanii, potrzeba nam nowego słowa.