Pod górkę

Prof. Śliwerski cytuje list młodego i rozgoryczonego naukowca, który żali mu się, że nie dostał grantu. Recenzenci wytknęli mu brak doświadczenia międzynarodowego, a przecież miał rekomendację profesora ze Szwecji.

 

Czytałem ten list (pomijam wcześniejsze komentarze profesora-pedagoga – nie mam siły komentować socjalistyczno-spiskowych wynurzeń Profesora) z pewnym niedowierzaniem. Młoda i rozgoryczona uczona wylewa żale, w przelocie wspominając jednak, że już dwa granty dostała. W tym grant na wydanie doktoratu – to by przecież było dopiero, gdyby podatnik nie zapłacił za wydanie rozprawy. Mam, co prawda, pewne wątpliwości co do zasięgu czytelniczego tej książki, ale punkty się liczą, a i cv jakoś goło wygląda bez wydawnictwa zwartego.

 

Chyba po raz pierwszy piszę tu o finansowaniu projektów badawczych. Drażnią mnie żale 'rozgoryczonej’, która nie dostała trzeciego grantu, a przecież ma tę rekomendację z Lund! A wszystko to oznacza, że biednej humanistce wiatr wieje w oczy, gdy ona przedziera się przez życie naukowe natrafiając na mur, a nie otwarte wrota trzeciego finansowania.

 

Niestety, takie nasze życie profesjonalne, że raz dostajemy granty, a raz nie. A tych razów na nie jest więcej niż na tak. A jak się nie dostaje, zamiast pisać listy do prof. Śliwerskiego (tutaj mógł być komentarz cyniczny), może się lepiej zastanowić, czy konkurencja czasem nie była lepsza.