Znów przerwa w pisaniu, wracam skruszony przed samym sobą. Komitet Polityki Naukowej opublikował uwagi na temat nowej ustawy. Mnie jak zwykle przede wszystkim interesują sprawy habilitacji i innych stopni. Komitet, jak można się było spodziewać, i na ten temat się wypowiada. Od razu na początku sekcji o ścieżce kariery czytamy:
Jesteśmy za utrzymaniem doktoratu, habilitacji i tytułu naukowego przy jednoczesnym zwiększeniu wymagań związanych z uzyskaniem obu stopni i tytułu naukowego…
a mnie wyjątkowo irytują postulaty 'zwiększenia wymagań’, szczególnie że nie będą one dotyczyć tych, którzy je przedstawiają.
Zacznijmy jednak od tego, że od lat słyszę utyskiwania na to, że obniża się poziom doktoratów, tak jakby działo się to samo z siebie. Zawsze zastanawiam się nad tym, czy są jakieś twarde dane potwierdzające ów upadek poziomu. Tak, doktoratów jest znacznie więcej i być może to oznacza, że poziom spada, jednak tak jak ze sceptycyzmem podchodziłem do dziadka, który twierdził, że przedwojenna matura to dzisiejsze studia, z podobną rezerwą odnoszę się do tez, że dzisejszy doktorat to jak magisterium 'kiedyś’. A wszystko w oderwaniu choćby od tego, że znacznie zintensyfikowała się praca naukowa. Ludzie publikują więcej i częściej (co wcale nie oznacza, że lepiej), z kolei coraz rzadziej robi się doktoraty kilkanaście lat.
Z podobnym sceptycyzmem podchodzę do ustawowego dekretu o podwyższeniu poziomu. Co na przykład miałoby to znaczyć? Dłuższe rozprawy doktorskie czy może ustawowo zadekretowaną liczbę publikacji w cyklu jednotematycznym oraz stron w książkach habilitacyjnych? Nie wiem też, jak ustawa zmusi recenzentów do pisania rzetelnych recenzji. Do tej pory się to nie udało nikomu i nie za bardzo wierzę, że tym razem to już na pewno się uda.
Zamiast więc rozważań na temat wciągania drabiny, może lepiej byłoby zgłosić postulat, by przynajmniej jeden recenzent w postępowaniu profesorskim musiał być profesorem (o uznanej renomie….) pracującym w ośrodku zagranicznym. Oczywiście takie sformułowanie postulatu doprowadzi do jeszcze większego znaczenia specjalistów z pedagogiki słowackiej w nauce polskiej, ale może udałoby się to jakoś sensowniej napisać, choćby mówiąc o uznanych ośrodkach czy t.p, oczywiście nie tylko anglosaskich.
W ten sposób zamiast się osiągać mityczny wyższy poziom, polskie profesury mogłyby osiągać poziom uznawany na świecie.