Prawo do oceny

Myślę ostatnio o niedawnej dyskusji na temat czytania dorobku w postępowaniach habilitacyjnych. Nie chcę się wypowiadać po raz kolejny w tej sprawie, chciałbym jednak podnieść problem, na który wskazywałem już odnośnie postępowań profesorskich.

 

Od miesięcy zastanawia mnie dorobek recenzentów w postępowaniach habilitacyjnych. Widzałem już niejedno postępowanie, w którym recenzenci mieli co prawda większy dorobek ilościowy, jednak jakościowo czasem (prima facie) znacznie gorszy. Co sam zrobiłbym, gdybym widział dorobek na równi czy lepszy niż od mojego. Jakie mam prawo do tego, by oceniać taki dorobek? Jest to pytanie, które zaczyna mnie dręczyć, szczególnie, że usłyszałem, że jestem brany pod uwagę jako recenzent w postępowaniu mocnego habilitanta. Byłaby to moja pierwsza recenzja habilitacyjna.

 

Postępowanie habilitacyjne siłą rzeczy nie jest 'peer-review’. Tu ci wyżej w hierarchii (instytucjonalnej) oceniaja tych na niższym szczeblu drabiny. Ale jeśli ja wcale nie jestem wyżej (badawczo, intelektualnie, publikacyjnie), to jakie mam prawo do tego, by oceniać?

 

Według mnie spór o to, czy czytać czy nie, jest sporem drugorzędnym, zaciemnia to, co ważne. Dużo ważniejsze jest to, na ile recenzent jest w stanie dokonać oceny, a na dodatek ma do tego prawo.