Czytając recenzje habilitacyjne, natrafiam na sformułowania, które mnie zadziwiają. Na przykład, w jednej z recenzji czytam, że habilitant/ka nie umie 'problematyzować i syntetyzować materii badawczej’, a na dodatek wykazuje rażące niedostatki warsztatu badawczego. Czytając to, zastanawiam się nad dwoma rzeczami.
Po pierwsze, jakim cudem mówimy tu o poziomie habilitacyjnym, skoro wydawałoby się, że już magistrant powinien mieć takie umiejętności? Doktorant to już z naddatkiem, a w wypadku habilitanta wydawałoby się to oczywiste. Przy okazji tej refleksji zastanawia mnie to, czy wszyscy tacy habilitanci (zakładając, że takie krytyki są zasadne) są wyłapywani. I skoro wydawałoby się to niemożliwe (nie ma systemu doskonałęgo), to znaczy, że są wśród nas profesorowie, którzy nie potrafią postawić problemu badawczego i nie potrafią przeprowadzić badań. Hmmm….
Po drugie, gdzie i co pubikują tacy habilitanci? Zakładając ponownie, że takie krytyki są zasadne, jakim cudem takim habilitantom udało sie cokolwiek opublikować? Czy rzeczywiście procesy recenzyjne w polskich czasopismach i wydawnictwach (nie przypominam sobie takich komentarzy w odniesieniu do międzynarodowego dorobku) są tak fatalne, że można opublikować wszystko?
Zaiste, obraz nauki, który się wyłania z tych refleksji, jest wyjątkowo mizerny…..