Dr Kulczycki omawia proponowane zmiany w ustawach naukowych. Niestety, dokumentów konsultacyjnych nie można już zobaczyć (a przynajmniej mi się nie udało), zostaje mi więc cytat zamieszczony przez autora Warsztatu badacza:
Politechnika Krakowska, Komitet Nauk o Kulturze PAN przedstawiły uwagi dotyczące zbyt krótkiego czasu trwania poszczególnych elementów procedury habilitacyjnej, zwłaszcza w obszarze nauk humanistycznych i społecznych oraz braku możliwości zaprezentowania swojej sylwetki naukowej oraz twórczej (poza autoreferatem) bezpośrednio komisji habilitacyjnej. Według Politechniki Krakowskiej kandydat pozbawiony został także możliwości polemiki naukowej. Taka możliwość powinna być dopuszczona – na wniosek komisji lub habilitanta. W obecnej procedurze nie ma możliwości sprawdzenia czy kandydat posiada wystarczające umiejętności do prowadzenia wykładów. Uwagi nie zostały uwzględnione. Jednym z priorytetów reformy szkolnictwa wyższego w 2011 r. było skrócenie procedury habilitacyjnej. Istnieje możliwość zorganizowania rozmowy z kandydatem, a w przypadku woli zatrudnienia habilitanta w drodze konkursu – weryfikacji umiejętności prowadzenia wykładu.
To kolejny cytat, w którym 'stare wojsko’ walczy o powrót kolokwium i wykładu habilitacyjnego.
Mam dwie uwagi. Po pierwsze, słyszałem wiele opowieści o kolokwiach habilitacyjnych, nie słyszałem żadnej o tym, że kolokwium służyło do polemiki naukowej. Do obrony – tak, ale do polemiki? Koledzy z PK mają, jak mi się wydaje, dość lukrowany obraz polskiej nauki i kolokwium. Polemika naukowa w czasie procedury awansowej jest, powiedzmy, trudna. Doktorant i habilitant raczej nie polemizują, a próby polemiki, co wiem z własnego doświadczenia, kończą się raczej skwaszeniem profesora, który jest obiektem polemiki. Być może kolokwium to coś sensownego, jednak wątpię, że dlatego, bo daje przestrzeń polemiczną.
Jeszcze bardziej jednak irytuję mnie słowa o weryfikacji umiejętności prowadzenia wykładu. Irytują mnie z kilku powodów. Po pierwsze, znaczna część habilitantów od dawna prowadzi wykłady i jakoś nikt nie chce weryfikować ich umiejętności wykładowych. Po drugie, nie spotkałem się z jakąkolwiek systemową oceną umiejętności dydaktycznych – proszę więc nie ściemniać, że to w wypadku habilitanta zaczynamy się pochylać nad problemem tego, jak uczymy. Po trzecie wreszcie, nie słyszałem nigdy o tym, by wykład habilitacyjny trwał tyle, co 'prawdziwy’ wykład. Pwstaje więc pytanie: co weryfikuje się na kolokwium? Umiejętność prowadzenia wykładu, którego już nigdy później nie przeprowadzi?
Stare wojsko ma to do siebie, że chce przeczołgać koty. Cieszę się, że ministerstwo nie zgodziło się na to.