Oto linka do uzasadnienia odmowy nadania habilitacji. W dokumencie czytamy:
…członkowie Komisji…po zapoznaniu się z osiągnięciami Habilitantki….uznali, że bardzo poważnym zarzutem natury etycznej, było wykorzystanie w monografii habilitacyjnej pracy, których Habilitantka jest współautorem, a które nie zostały wykazane ani w bibliografii, ani w przypisach i odbyło się to bez zgody współautorów. Komisja uznała, że monografia ta z powodu rażących uchybień natury teoretycznej, metodologicznej i warsztatowej nie możestać się podstawą do nadania stopnia doktora habilitowanego. (interpunkcja moja)
No to jakim cudem, do ciężkiej cholery, Panie Profesor Pilecka i Bidzan napisały pozytywne recenzje? Czy recenzentki, za przeproszeniem, zamroczyło i dopiero na posiedzeniu komisji habilitacyjnej doznały olśnienia na temat tego wszystkiego rażącego u habilitantki? I postanowiły zagłosować za odmową nadania stopnia? Obie Panie Profesor głosując w ten sposób postanowiły uznać, że ich recencje są świstkami papieru. Ot, takie sobie popieprzanie.
Uderzyło mnie jednak jeszcze coś innego. Skąd komisja wiedziała, że współautorzy habilitantki nie wyrazili zgody na to, by ich teksty zostały przez habilitantkę wykorzystane w jej monografii? Zapytali kogoś? Mają oświadczenia współautorów na temat pracy habilitantki? I wreszcie, a jakby współautorzy habilitantki zgodzili się na to, co ona zrobiła, to już by było spoko? Nawiasem mówiąc komisja wyraża swą dezaprobatę wobec praktyk powielania dorobku. No to po jaką cholerę pisać o zgodzie współautorów? Czyżby więc chodziło tylko o to, żeby dowalić bardziej? Takie retoryczne rozpędzenie się Państwa Profesorów, bo mogą. Nikt się przecież nie przeciwstawił, rada wydziału klepnęła.
Podejrzewam, że odmowa miała sens. Tylko niesmak pozostał.