Co się dzieje, gdy recenzent ma gorszy/słabszy dorobek niż habilitant? Pytanie, które padło jakiś czas temu w dyskusjach. Przede wszystkim, tak, widziałem postępowania, w których recenzent czy recenzenci mieli dorobek słabszy niż habilitant. A zatem habilitant miał znaczniejszy profil międzynarodowy, więcej publikacji w dobrych międzynarodowych czasopismach. Recenzent zazwyczaj znacznie przewyższa habilitanta ilością publikacji, jednak zdarza się, że habilitant przewyższa recenzenta ich jakością.
Polski system awansowy polega na tym, że osoba z wyższym stopniem ocenia osobę z niższym stopniem. Ten system zakłada, że oceniający ma odpowiednio większy i jakościowo lepszy dorobek niż osoba oceniana. Dzięki temu, system zakłada, że oceniają lepsi. W postępowaniach, o których mówię, zasada lepszości oceniającego jest zaburzona.
I co wtedy? Wydaje mi się, że problemów jest kilka. Po pierwsze, taka zwykła zazdrość. Na ile recenzent z uboższym dorobkiem może być obiektywny? Po drugie, na ile osoba, która publikuje jedynie lokalnie, rozumie i docenia publikowanie 'na świecie’. Po trzecie, na ile to, powiedzmy, etyczne, by habilitanta oceniał recenzent o osiagnięciach mniej znacznych niż sam habilitant.
Nie mam odpowiedzi na takie pytania. Jednak wiem, że ustawa oczekuje, by recenzenci charakteryzowali się renomą międzynardową. Tak niestety nie jest.