Reputacje

W swym komentarzu  pisiarz interpretuje habilitację za punkty jako chęć obrony reputacji uczelni. Jest to, wydaje się, sensowna interpretacja. Oczywiście pomyślałem o niej, jednak zdecydowałem się jej nie wspomnieć. A to z jednego podstawowego powodu. Otóż nie wierzę, że uczelnie dbają o swoje reputacje. Poziom habilitacji (a i doktoratów) jest czasem żałosny – gdziekolwiek by spojrzeć. Czy słabych habilitacji jest więcej w Olsztynie niż w Warszawie? Szczerze powiedziawszy, nie wiem i nie interesuje mnie to. Dopóki takie będą na dobrych uczelniach, co za różnica, ile ich jest?

 

Skąd więc te habilitacje za punkty. Dlaczego mielibyśmy się bronić przed bzdurnymi recenzjami i strasznymi habilitacjami? Nie wiem. Może chodzi o to, żeby nie pęknąć ze śmiechu, a może o to, żeby kompletnie nie zdemoralizować innych. A może trzech profesorów w radzie stwierdziło, że nie mają dośc i się uparli, żeby to przeprowadzć. A może coś jeszcze innego. Niestety, nie wierzę w instytucjonalną reputację polskich uczelni. Możliwe, że się mylę, bardzo chciałbym się mylić. Niestety, myślę, że na dbanie o reputację uczelni przyjdzie nam poczekać.