Słodycz

Po poprzednim wpisie dostałem 'wsparcie’ od jednego z czytelników. Zwrócono mi uwagę na następujący post. Autor opisuje debatę akademickiej jako coraz słodszą i bez, powiedzmy, 'przyjaznej wrogości’. Zacząłem się zastanawiać nad dyskusjami, w których biorę udział. Czy zawsze jest słodko? Nie jest. Czy zawsze jest merytorycznie? Też nie. Oto więc jak ja to widzę.

 

Przede wszystkim myślę, że są różnice między dyskusjami polskimi i w gronie międzynarodowym. W Polsce rzadko widuję poważne czy ostre dyskusje na temat wypowiedzi profesorskich (choć są wyjątki), słodycz leje się wiadrami bez względu na poziom bzdurności tego, co profesor mówi. Mówiąc szczerze, myślę, że wielu profesorom nie przychodzi do głowy, że ktoś, szczególnie młodszy, mógłby im dowalić. Z kolei, widuję profesorów wymądrzających się (na dowolny temat), bez zawahań dowalając młodszym kolegom.

 

Inaczej jest 'na świecie’. Tam z kolei słodycz leje się częściej w wypadku młodszych adeptów nauki, ostra dyskusja, jeśli już, to zdarza się częściej w wypadku bardziej doświadczonych pracowników (niekoniecznie  profesorów). To oni głównie ryzykują (najczęściej merytoryczny) atak. Do tego zdarza się, że kogoś nie wypada zaatakować (np. z powodu zaawansowanego wieku), że są alianse ludzi z tej samej instytucji, czy też alianse płci.

 

Zgadzam się jednak z podstawową tezą: słodycz zabija debatę.