Słońce nie zajdzie za daleko?

Całymi dniami siedzę i się uczę. Odpowiedź na recenzje przygotowana, przetestowana na koledze, który uznał, że jestem przekonujący. Chciałbym, żeby to już wszystko było za mną. Jakkolwiek niech sie skończy, ale niech się skończy. Choć przyznam, że ostatnio doświadczyłem dużo życzliwości, ludzie trzymaja kciuki. Więcej ich niż się spodziewałem.

 

Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie końcówkę. Chciałem, żeby była spokojna, żeby to było ukoronowanie procesu. Nie jest. Jest nerwówka, napięcie. Jednocześnie, z jakichś powodów, nie do końca zrozumiałych, jest we mnie jakaś akceptacja tego, co będzie. Choć instytucjonalnie porażka będzie miała znaczne konsekwencje, jednak to nie podważa mojej pracy, tych wszystkich artykułów w czołowych pismach dyscypliny.

 

Staram się nie myśleć, co będzie w wypadku porażki. Z jednej strony, są szanse, że słońce wstanie, rachunki nadal będą do zapłacenia, zjem śniadanie, uśmiechniemy się do siebie. Z drugiej strony pewnie nie pójdę do pracy przez parę dni. Niespecjalny scenariusz.

 

Niech to się już skończy. Czekanie mnie nie wykańcza.