Dostałem kolejny list od mojego dość już wytrwałego antyfana. Pan antyfan pisze:
Niezły z pana hipokryta. Rzeczywiście nikt nie napisał złego słowa o panu, czy też że jest chamem, bo wszystkich inaczej myślących pan banuje. Gratuluję poczucia humoru i wiary w swoje brednie
Tu była odpowiedź na ten list, ale ją skasowałem. Gdy zobaczyłem jeden z komentarzy o anonimowym glanowaniu, pomyślałem, że jeśli ta odpowiedź tak może zostać odebrana, to znaczy, że jej nie powinno być. Jednak zostawiam list, który dostałem, jako kolejny z wielu takich, które dostałem. Tak, swoim postem chciałem wyśmiać maile z inwektywami, z oskarżeniami o banowanie wszystkiego, co się rusza. Może lepiej nie wyśmiewać jednak.
Zakończę więc marzeniem na poważnie. Marzy mi się pisanie tego blogu bez korespondencji z inwektywami. Kto chce, czyta, kto nie chce, nie czyta, proste jak budowa cepa. Przecież ja nie zmienię tego, jak wygląda ten blog dlatego, bo ktoś napisze, ze jestem kretynem, chamem, bucem oraz członkiem męskim. Mi się głównie nie podoba pewien blog pedagogiczny, ale naprawdę nie wypisuję do autora inwektyw. Po prostu go nie czytam, przy okazji doceniając niesamowity zasięg jego bloga.
Marzy mi się też blog bez wzmożenia moralnego. Kto chce, pisze, kto nie chce, nie pisze. Ale proszę darować wpisy o tym, że bycie na tym blogu uwłacza. No jak uwłacza, to proszę się nie kalać.
Na tym blogu pojawiła się polityka. przez wiele lat unikałem tego, no ale przestałem. Nie da się. W tym duchu więc, dodam na koniec, że mamy (celowo używam tej formy) prezydenta-elekta USA. Mamy też wiceprezydenta/tę-elekt/ę USA. Ciekawe, jak na nią będziemy mówić w Polsce (choć o veepach dużo się nie mówi). Wczoraj słuchałem też krótkiej debaty, kim będzie mąż pani Harris. Skoro jest first lady, to może on będzie first gentleman. Ktoś zasugerował 'first dude’, ale to się chyba nie przyjmie.
PS. pozajączkowało się formatowanie. Jeśli ktoś zna wordpressa i potrafi mi powiedzieć, co się stało, byłbym wdzięczny.