Stygmaty

W najnowszym wpisie prof. Śliwerski zwraca uwagę na problem, o którym pisałem jakiś czas temu. Profesor oburza się, że zarzadzeniem uczelni rady wydziału muszą nadawać stopień nie tylko w dyscyplinie, ale również w specjalności. Profesor-pedagog zauważa, że specjalność zazwyczaj nie oddaje całości dorobku, nie musi też mieć przełożenia badania, jakie uprawia habilitant po nadaniu stopnia. Profesor dodaje, że w dzisiejszym świecie dominuje interdyscyplinrność, transdyscyplinarność, a nawet nieznana mi skądinąd intersubdyscyplinarność!

 

Zgadzam się z tym, że stopień w specjalności nie jest najszczęśliwszym pomysłem, ale z innych powodów niż Profesor. Uważam bowiem, że ustalanie specjalności to kolejny i zabawny przykład uzurpowania sobie władzy profesorskiej. Ton oburzenia z kolei, którym grzmi pedagog to przesada, a specjalność nie jest żadnym piętnem dla habilitanta. Niestety, nie przybliża też Profesor kontrowersji, jakie ma budzić nadawanie specjalności. Co więcej, prof. Śliwerski jest doskonałym przykładem, że z ustaloną specjalnością poradzić sobie można.

 

Na koniec dodam, że nie widzę różnicy między ustalaniem specjalności habilitanta, a twierdzeniem Profesora, że natura pedagogiki lokuje ją w naukach humanistycznych, a nie społecznych.