Myślę o subiektywności recenzji habilitacyjnych. Chciałbym to jakoś ugryźć i na razie mi nie wychodzi. Przecież gdy recenzuję artykuły do druku, to też jestem subiektywny. Jednak wydaje mi się, że ta subiektywność jest, by tak rzec, ustrukturyzowana, ograniczona. To nie jest subiektywność 'anything goes’, nie mogę napisać, co mi się żywnie podoba. Choćby dlatego, że redaktor to przeczyta i wyrobi sobie zdanie na temat recenzji i mnie samego, a ja nie chcę, żeby to było zdanie negatywne. Na czym zatem polega subiektywność recenzenta?
Pragnę uspokoić wszystkich zaniepokojonych moją działalnością recenzencką. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że lokalnie nie mam 'zdolności recenzenckiej’, nie ośmieliłbym się wypowiadać o dziele profesorskim. Recenzuję więc międzynarodowo. Oni nie wiedzą, że nie powinienem recenzować i jakoś to hula.