Po raz kolejny pojawia się w dyskusjach rola habilitacji i przywilejów z niej płynących. Niedawno pisałem o tym, że habilitacja dała mi konkretne korzyści: większą pewność zarudnienia, dostęp do informacji czy do gremieum, gdzie podejmuje się przynajmiej część ważnych decyzji. Jednak mówienie, że habilitacja to jedynie nadawanie przywilejów i korzyści habilitantom wydaje mi się nieporozumieniem. Doskonale to widać na przykładzie omawianych habilitacji z zagranicy. Jakie korzyści z habilitacji mają psychologowie z USA czy z Wielkiej Brytanii? Nie potrafię ich wskazać. Z ich habilitacji korzystają jedynie uczelnie, na których ich postępowanie było przeprowadzone, a oni uczą czy będa uczyć.
Gdy mówimy o przywilejach habilitacyjnych, waro wspomnieć, że nie są one przywilejami jedynie indywidualnymi. Korzystają z nich jednostki, w których pracują habilitanci, a które uzyskują kolejnych samodzielnych. Mówienie jedynie, mówiąc wprost, o dopuszczaniu do żłoba jest uproszczeniem. Rada wydziału decyduje równiez np. o minimum kadrowym. I trudno sobie wyobrazić, że rada będzie miała wiele wątpliwości, gdy stawką jest np. utracenie prawa do prowadzenia studiów doktoranckich.
Postępowania habilitacyjne to relacja symbiotyczna pomiędzy osobami a wydziałem/instytutem, który potrzebuje nowych doktorów habilitowanych. Habilitacja jest równie potrzebna habiitantom jak i ich macierzystym jednostkom.