10 lat – reakcja

Po moim ostatnim wpisie dostałem kilka maili. Autorzy wszystkich tych listów zakomunikowali mi, że mój blog to katastrofa,  straconych 10 lat, zachęcali, żebym się wziął do uczciwej pracy i takie tam.

Odnotowuję to z kronikarskiego obowiązku, przypominając moim życzliwym korespondentom, że nie powinni się torturować zaglądając tu.

Przyszłość bloga

Szanowni Państwo,

od dłuższego czasu myślę nad przyszłością tego bloga. Gdy go zaczynałem pisać,  miałem nadzieję, że kilka osób zajrzy na niego od czasu do czasu. Jego popularność jednak przeszła moje najbardziej szalone marzenia i oczekiwania. Stała się również obciążeniem,

Kilka razy już zaznaczałem, że pisanie na nim stało się ciężarem. Napisałem ponad 1000 wpisów i jestem zmęczony. Nie chciałbym jednak zamykać tego bloga. Przedstawia on 10 lat mojego życia akademickiego, jest też historią polskiej nauki, habilitacji, profesury. A te kilkaset tysięcy komentarzy to  zasoby, których nie chciałbym stracić.

Jedynym sensownym rozwiązaniem, jakie obecnie widzę,  jest zaproszenie, powiedzmy, 2-3 osób do wspólnego pisania.

Na razie jednak nie mam pomysłu, na jakich zasadach miałoby się to odbywać, jaka byłaby moja dalsza rola. Postanowiłem  najpierw zapytać, czy ktoś z piszących/dyskutujących czy czytających miałby w ogóle ochotę dołączyć do takiego 'konsorcjum’ blogerskiego. Jeśli tak, wtedy zastanowię się nad zaproponowaniem reguł gry. Jednak nie przewiduję niczego skomplikowanego.  Poza tym, że zachowam kontrolę nad blogiem, nadal pozostanę anonimowy, a wpisy będą uprzejme, nie będzie w nich wiele.

Zainteresowanych proszę o maile wyrażające zainteresowanie, w tym ewentualne oczekiwania co do zasad panujących w grupie, jeśli ktoś ma na to ochotę. Adres mailowy znajduje się  na pierwszej stronie bloga.

w oczekiwaniu na maile,

Habilitant2012

 

 

Spełnienie marzeń

Dostałem kolejny list od mojego dość już wytrwałego antyfana. Pan antyfan pisze:

Niezły z pana hipokryta. Rzeczywiście nikt nie napisał złego słowa o panu, czy też że jest chamem, bo wszystkich inaczej myślących pan banuje. Gratuluję poczucia humoru i wiary w swoje brednie

Tu była odpowiedź na ten list, ale ją skasowałem.  Gdy zobaczyłem jeden z komentarzy o anonimowym glanowaniu, pomyślałem, że jeśli ta odpowiedź tak może zostać odebrana, to znaczy, że jej nie powinno być. Jednak zostawiam list, który dostałem, jako kolejny z wielu takich, które dostałem.  Tak, swoim postem chciałem wyśmiać maile z inwektywami, z oskarżeniami o banowanie wszystkiego, co się rusza. Może lepiej nie wyśmiewać jednak.
Zakończę więc marzeniem na poważnie. Marzy mi się pisanie tego blogu bez korespondencji z inwektywami. Kto chce, czyta, kto nie chce, nie czyta, proste jak budowa cepa. Przecież ja nie zmienię tego, jak wygląda ten blog dlatego, bo ktoś napisze, ze jestem kretynem, chamem, bucem oraz członkiem męskim.  Mi się głównie nie podoba pewien blog pedagogiczny, ale naprawdę nie wypisuję do autora inwektyw. Po prostu go nie czytam, przy okazji doceniając niesamowity zasięg jego bloga.
Marzy mi się też blog bez wzmożenia moralnego. Kto chce, pisze, kto nie chce, nie pisze. Ale proszę darować wpisy o tym, że bycie na tym blogu uwłacza. No jak uwłacza, to proszę się nie kalać.
Na tym blogu pojawiła się polityka. przez wiele lat unikałem tego, no ale przestałem. Nie da się. W tym duchu więc, dodam na koniec, że mamy (celowo używam tej formy) prezydenta-elekta USA. Mamy też wiceprezydenta/tę-elekt/ę USA. Ciekawe, jak na nią będziemy mówić w Polsce (choć o veepach dużo się nie mówi). Wczoraj słuchałem też krótkiej debaty, kim będzie mąż pani Harris. Skoro jest first lady, to może on będzie first gentleman.  Ktoś zasugerował 'first dude’, ale to się chyba nie przyjmie.
PS. pozajączkowało się formatowanie. Jeśli ktoś zna wordpressa i potrafi mi powiedzieć, co się stało, byłbym wdzięczny.

Konikturalizm

Przeczytałem dzisiaj, że nie poprawiam literówek. Postanowiłem się do tego odnieść. Oświadczam stanowczo, że takie stwierdzenie to  kalumnia i potwarz! Z całą mocą chciałbym oświadczyć, że  literówki poprawiam. Tyle że, niestety,  jak się często się okazuje,  nie wszystkie.

Nie zdradzę tajemnicy, ani nikogo chyba nie zaskoczę, gdy powiem, że poprawiam tylko te, które zauważam oraz te, które zauważa i odnotowuje WordPress. Ze spuszczoną (lekko)  głową konstatuję, że stanowią one podzbiór wszystkich literówek występujących w moich postach.

Jednak zdradzę pewną tajemnicę mojego „warsztatu”. Od początku istnienia tego bloga piszę posty od razu „na czysto”, często nawet nie czytając ich po napisaniu. Nie mam  zatem opasłej kartoteki na dysku z 1035 (sic!) postami w MS Word, które są uważnie redagowane, a potem sprawdzana jest pisownia. Dlatego też od początku istnienia tego bloga od czasu do czasu pojawia się krytyka literówek.

Gdybym teraz napisał przeprosiny, to implikowałbym, że wstydzę się tych literówek, albo że jest mi z nimi źle. Otóż nic takiego nie ma miejsca. Dla mnie mój blog, jak i blogowanie w ogóle, implikuje adhokowatość. Pisanie tu i teraz, tak jak się pisze pamiętnik. i gdy jako chłopiec pisałem pamiętnik, nigdy nie pisałem niczego na brudno, by potem przepisać. Szkoda życia.

Mógłbym więc powiedzieć, że gdybym miał dar nierobienia literówek nigdy ale to  nigdy, to ja bym je wstawiał, żeby nadać postom  „autentyczność”. Na szczęście nie muszę tego robić i autentyczność moich wpisów osiągana jest w sposób naturalny. I to dzięki niemu mogliście Państwo (a przynajmniej ci, którzy te posty w ogóle jeszcze czytaj przed skupieniem się nad komentarzami) przeczytać w poprzednim poście o konikturalizmie, a nie o jakimś nudnym koniunkturalizmie.

Czyż hippiczność tego słowa nie jest z gruntu piękna? Kłusuje wręcz więc konikturalizm po metaforycznych polach WordPressa, a za chwilę prerii Gugli, że aż się prosi, by to w zwolnionym tempie puścić. Ba, rzekłbym nawet, że gdyby żył jeszcze malarz Podkowiński, to namalowałby Szał konikturalizmu, a nie żadnych gupich*) uniesień.

Mam jednak nadzieję, że ci, którzy nie cierpią moich literówek uważając, że niszczę język polski, poszukają w swych sercach wybaczenia. A ci, którym są one  obojętne wybaczą, że w ogóle zawracam gitarę taką błahostką.

Chciałbym też dodać, że mam niezłą interpunkcję!

*) Celowo opuściłem „ł” licząc na mizerny efekt stylistyczny.

Oświadczenie rynsztokowe

Po raz kolejny dostałem maila w sprawie rynsztokowości mojego bloga. Tym razem kilku korespondentom uwłacza słowo 'dupsko’. Postanowiłem zareagować i zapytałem moją partnerkę (o zgrozo!), czy słowo 'dupsko’ jakoś jej szczególnie uwłacza. Mam do niej zaufanie, bo ona (prawie) nigdy nie używa tzw. brzydkich słów. No więc partnerka zadumała się przez chwilę i powiedziała, że jej 'dupsko’ nie uwłacza. Choć ona by tak nie napisała, wcześniejsze 'pieprzenie’ też jej nie uwłaczało. Wytłumaczyła mi, że trzeba rozumieć kontekst, w jakim słowa występują i że blog jest właśnie taką formą pisania, gdzie wolno więcej. Przestrzegła mnie jednak przed posuwaniem  (ja tu parsknąłem delikatnie, ale srogi wzrok partnerki mnie ukarał) się dalej, ale 'dupsko’ zaakceptowała. Poczułem się nie tyle rozgrzeszony (bo grzechu wszak nie było), ale uniewinniony z zarzutu.

No więc powtórzę to, co już kilka razy miałem okazję napisać. Proszę Państwa, którym uwłacza: miło mi będzie otrzymywać Państwa maile, jednak nie mam najmniejszego zamiaru stosować się do Państwa połajanek. Jeśli Państwu tak bardzo przeszkadza to 'pieprzenie’ czy to 'dupsko’, proszę przestać się umartwiać i nie zaglądać tutaj. Jeśli jednak nie potraficie nie zaglądać, ciągnie was tu narkotycznie, to ja chętnie podejmę się roli obiektu waszych piorunów, wyklinań oraz oskarżeń o wszeteczność wredną i niezmierzoną.

 

8 lat minęło

Właśnie minęło 8 lat istnienia tego bloga. To samo w sobie jest łałowe. Rozpoczyna się rok dziewiąty i to z blogiem, który przyspieszył szaleńczo. W ciągu ostatniego półtora tygodnia z odrobiną pojawiło się ponad 1800 komentarzy. W ostatnim miesiącu o 12 procent wzrosły też odsłony (było ich 50 tysięcy). O kilka punktów procentowych wzrosła też liczba nowych użytkowników (było ich prawie 10 proc.).

Niestety, w ostatnich dniach  nie nadążam za tym tempem, ale żeby ułatwić pisanie, wprowadzam nowy post.

Wszystkim Państwu piszącym, czytającym oraz od czasu do czasu zaglądającym, serdecznie dziękuję.  Proszę o więcej. Jak zwykle proszę o listy, choć wiem, że dwa czekają jeszcze na reakcję na blogu.

Z pandemicznymi pozdrowieniami,

Habilitant2012.

Bez krempacji

Dawno nie dostałem listu pełnego trzęsącej się agresji (tak przynajmniej ja go odczytuję). Listu nie zacytuję z chyba oczywistych względów. Zacytuję jednak prawie całą odpowiedź na niego. Z pewną dumą przyznam, że cytowana wersja tego listu jest bardzo różna od tej, którą napisałem na początku….

Dziękuję za podzielenie się ze mną swoimi opiniami. Przyjmuję do wiadomości, że mój  ostatni post (a może i nie tylko on)  miał poziom rynsztokowy. Myślę, że nie zmienię Pańskiego zdania. Wszak słowo 'pieprzenie’ stoi jak latarnia morska. Muszę jednak powiedzieć, że bardzo wątpię, by ktoś 'w rynsztoku’ go używał. Ba, powiedziałbym, że jeśli idzie o uzus, to sądzę, że jest to słowo ze sfer, w których również szanowny Pan się porusza. Tym samym dochodzimy do ciekawego problemu, gdzie jest rynsztok i kto w nim jest. Ale zostawmy filozofie….

Co do rodziny tradycyjnej, gdyby zadał sobie Pan odrobinę trudu i sam zaglądnął do owych podręczników, dowiedziałby się Pan, że to, co dzisiaj uznawane jest za tradycyjną rodzinę, niczym takim nie jest. Wyrażenie to to (w najlepszym razie) zabieg erystyczny. Pozwoli więc Pan, że poproszę o niepouczanie mnie z poziomu osoby, która sama tychże pouczeń nie stosuje.

Nie wiem, czego 'wymaga się’  od osoby takiej jak ja. Nie jestem jednak w stanie zejść blogiem na poziom, który by przebił dyskryminację całych grup społecznych na wykładzie. Dodam prawie mimochodem, że w rzeczywistości ja się wcale nie wypowiadam na 'każdy temat’. Ja się nieustannie wypowiadam na jeden temat. Proszę mi więc nie zarzucać braku pokory, a jeśli już ma Pan ochotę to zrobić, proszę to robić uczciwie. I nie obrażać mojej inteligencji tanim przekłamaniem.

Pozwolę sobie jeszcze zauważyć, że bardzo mi się nie podoba wyższość, z jaką Pan pisze. Niech Pan sobie daruje odniesienia do plebejuszy i ich języka. Ja wolę ów „plebejski język” niż zawoalowaną agresję samowyznaczającego się moralisty broniącą tego, czego obronić się w cywilizacji nie da. Ale to moje preferencje i jestem pewien, że Pan ich nie podziela, pluszcząc się radośnie na w swych olimpijskich ąściach i innych arcydziełach językowych z firmamentu niebieskiego zaczerpniętych.

Ponawiam podziękowania za list i za zaglądanie na bloga. Przypominam Panu przy okazji, że (na szczęście) mój ostatni post może być również ostatnim, jaki Pan w życiu przeczyta. Proszę się nie kalać moimi wulgaryzmami, plebejstwem, moralną degrengoladą i mariańską wręcz niższością wobec Pana.

Jeśli ktoś chciałby mi pozarzucać plebejskość i rynsztokowość, to bardzo proszę. Bez krępacji.

Nowa odsłona

Oto nowa odsłona bloga Robię habilitację.

W związku z planowanym zamknięciem platformy blox.pl, zostałem zmuszony do przeniesienia bloga. Po uwagach kilku czytelników, postanowiłem skorzystać z własnej domeny i niezależności, którą ona daje. Na starej platformie nie napiszę już żadnego posta, poza tym, w którym informuję o przeniesieniu bloga.

Udało się przenieść wszystkie wpisy z bloksa. Niestety, prawie 35 tysięcy komentarzy (tak, tak, 35000!!) pozostało na bloksie. Jeśli ktoś wie, w jaki sposób je uratować, choćby przez zdeponowanie ich w jakimś miejscu, proszę o kontakt. Bardzo chciałbym uratować te komentarze. To one powodowały, że blog ten stał się jednym z najpopularniejszych blogów na platformie bloksa.

Mój adres mailowy na portalu gazeta.pl działa nadal, jednak w duchu nowej odsłony, mam też nowy adres: habilitant2012@gmail.com.

Poza tym, nie zmienia się nic, ja nadal piszę, czytelnicy czytają, a grupa (zmieniająca się, ale chyba coraz większa) czytelników komentuje ignorując to, co piszę. Komentarze pozostają niemoderowane, mam nadzieję, że z czasem nie będzie nam przeszkadzał spam.

Zastanawiałem się, czy sugerować to, piszący komentarze zachowali swoje nicki.  Myślę, że dobrze by było, gdybyśmy mogli się rozpoznawać. Z drugiej strony jednak, każdy ma teraz szansę na nową odsłonę.

Mam jeszcze prośbę. Proszę nie krytykować nowego szablonu. Został wybrany ze względu na prostotę i (podobno) funkcjonalność. Mam nadzieję, że nikogo nie będzie bardzo raził. W każdym razie to jest teraz ten szablon i już.

Jeśli ktoś ma pomysł na zdjęcie na górę strony głównej, proszę dać znać.

To chyba wszystko. Nową odsłonę czas zacząć.

 

6 lat minęło….

Właśnie mija szósta rocznica istnienia „Robię habilitację”.  Nie jestem w stanie oddać tego, jak bardzo jestem zaskoczony, że to już tyle lat. Ja przecież chciałem jedynie utrwalić proces uzyskiwania habilitacji. Ta rocznica cieszy mnie tym bardziej, że ostatnio zauważyłem większe zainteresowanie blogiem: więcej wejść i odsłon, blog też ma więcej czytelników.

 

Wszystkim Państwu, którzy czytają bloga serdecznie dziękuję za poświęcony czas. Dziękuję również wszystkim tym, którzy dyskutują pod kolejnymi postami. To drugie życie tego bloga, dzięki któremu jest on znacznie ciekawszy. Bardzo mnie cieszy to, że ten blog stał się forum wymiany na tematy okołoakademickie.

 

Jak zwykle post rocznicowy to okazja, by ponowić prośbę o listy. Wiele moich postów powstało na podstawie listów czytelników – proszę o kolejne. Gwarantuję anonimowość! Listy proszę kierować pod adres habilitant2012@gazeta.pl.

 

 

20000

Z radością informuję, że pod wpisami jest już ponad 20 tysięcy komentarzy-wpisów. Wszystkim dyskutantom serdecznie dziękuję. To Państwa dyskusje powodują, że ten blog cieszy się tak dużą popularnością.