Trzy.14 zamieszcza linkę do artykułu, w którym opisywany jest rekordowy rok Centralnej Komisji. Postępowań habilitacyjnych przybyło, postępowań profesorskich ubyło, ale i tak tylko 10 osób chciało się 'profesorzyć’ w nowej procedurze. Centralna Komisja, głównie za sprawą humanistów, napracowała się. Gdy czytałem ten artykul, przyszły mi do głowy dwa wyjaśnienia, jedno wręcz szalone.
Zacznę od szaleństwa. Okazuje się (przynajmniej na pozór), że wszystkie deklaracje, analizy i komentarze wskazujące na to, że szczególnie nowa procedura profesorska znacznie podnosi poprzeczkę, zostały potraktowane przez profesorantów poważnie. Tak samo z postępowaniami habilitacyjnymi. Rzut na taśmę hablitantów w starej procedurze również wskazuje, że owi habilitanci na poważnie potraktowali nowe kryteria oceny w postępowaniach habilitacyjnych. Zastanawia mnie to, bo wielokrotnie tu pisałem, również niedawno, o braku wiary w procesy awansowe w Polsce. Habilitanci boją się widzimisię recenzentów, komisji, rad wydziału. A tu nagle się okazało, że ludzie uwierzyli, że nowe przepisy zostaną potraktowane poważnie?
Jest jednak wyjaśnienie alternatywne. Habilitanci i profesoranci nie chcieli się pokazywać na stronach Centralnej Komisji. To, co zawsze działo się za zamkniętymi drzwiami rady wydziału, nagle zostało wystawione na ogląd publiczny. A często, powiedzmy sobie szczerze, na publiczną krytykę, ironię, a nawet wyśmianie.
Sądząc po praktykach awansowych, to to drugie wyjaśnienie lepiej opisuje rzeczywistość. Z jednej strony, nie ma za wielu dowodów na to, że nowe procedury podniosły poprzeczkę. Ustawa i rozporządzenie traktowane są oszczędnie, by nie powiedzieć, że znaczna część recenzentów je ignoruje. Z drugiej strony, co rusz jakieś postępowanie narażone jest na drwiny.