Mój post, pierwszy w nowym roku, jest protestem! Otóż protestuję, że do mnie nikt nie zadzwonił. Od kilku dni nie rozstaję się z telefonem. Przestałem używać noża, żeby tylko nie uronić niczego ważnego, a tu nic.
A chciałbym powiedzieć, że należy mi się status przynajmniej pólcelebrytka akademickiego! I jako taki półcelebrytek, uważam, że powinienem dostać telefon w sprawie szczepień. Lubię p. Jandę, ale czy ona ma bloga? Czy piętnuje i naprawia naukę? Nie. A ja mam i uważam, że szczepionka poza kolejnością należy mi się, jak kobiecie w ciąży spożywczy. Jak honorowemu dawcy czekolada!
Jak tak nie dzwonili., postanowiłem zrobić gambit Millera. Niby przez przypadek, jak b. premier Miller, postanowiłem zadzwonić do lekarza po leki. Pomyślałem, że w sekund trzy usłyszę, panie profesorze, przygotowaliśmy dla łaskawego pana szczepionkę z rzutu VIP/C, zapraszamy, jeśli tylko panu obowiązki blogerskie pozwolą. Ja już miałem przygotowane przemówienie dziękujące, które w świetle kamer chciałem wygłosić. W sensie że służba nie drużba, dziś do lasu muszę iść, rozszumiały się szczepionki na szczycie.
Najpierw chrząkam porozumiewawczo, konował nic, kaszlę przeciągle, konował ani du-du. No to pytam uprzejmie, czy nie ma mi nic więcej do zakomunikowania, a on nadal nic. A ja wreszcie, że szczepionka się należy. Kolejki są dla zwykłych ludzi, bylejakich, nie takich jak ja. Z habilitacjo i wogle. I wiecie, że to chamidło nie uległo!
No to może, chwytam się w rozpaczy ostatniej deski celebryckiego ratunku, że chociaż królikiem doświadczalnym zostanę. Krysia J. też się tu poświęciła dla ojczyzny i współobywateli. Wystawiła nadobne ramię, by zaliczyć cios igłą dla naszego wspólnego dobra. I powiem nawet, że jak to przeczytałem, to się dumny z Krysi poczułem. Ba, ja się nawet trochę zaszczepiony poczułem – tyle to dobrego zrobiło. Jedną malutką szczepionką nie dość, że nic nie ubyło, ale ja odporności nabyłem. tak oceniam, ze na jakieś 100 jednostek wirusowych starczy. Niewiele, ale zawsze….
No więc pomyślałem, że i ja ten szczepionkowy krzyż poniosę. Aż mnie trochę zgięło na samą myśl. Może by Krystyna J, jak, nie przymierzając, św. Weronika, i ryją by obetarła jakąś szmatą, gdy ten krzyż będę targał. Znów dla Narodu coś zrobi. Jak pomyślałem, to aż chciałem poskandować sobie: Janda, Janda, Janda. A po zagranicznego by było Dżanda, Dżanda, Dżanda….
Niestety, gdy roztaczałem tę wizję narodu, za którego wycierpię nakłucie, jakoś rozmowa się zaczynała rwać. Że niby ego i mam się młotkiem walnąć. Cham jeden.
No więc postanowiłem zaprotestować! Czym byłaby ojczyzna bez blogu habilitant2012’a? No czym?
No właśnie.
Może nawet na ulicę wyjdę. Ale to już rano. Dla impaktu.