Prof. Galasiński zaczął się regularnie udzielać na łamach Forum Akademickiego. W ostatnim komentarzu pisze o polskiej obsesji dyscyplinarnej.
To, co mi się najbardziej podoba w tym tekście to to, że to nie jest tekst z ogólnikami. Galasiński wali prosto z mostu mówiąc, że jego profesura została wstrzymana, bo się rada naukowa zastanawiała, do jakiej to dyscypliny należy go zaliczyć (aż szkoda, że nie podał wprost, co to za rada była). Przyznam szczerze, że nonszalancja opóźniających awans radnych odbiera dech – nikt się chyba nie zastanawia np. nad finansowymi wymiarami takich opóźnień. Pomijam tu koszta osobiste – człowieka szlag może trafić.
Potem mamy drugą habilitację – to jest dopiero idiotyzm. Ministerialna decyzja wymusza na badaczu zrobienia dodatkowej habilitacji, bo pracownik przestaje się liczyć. Pisał zresztą o tym nie raz prof. Śliwerski, tyle że on dowodził, do jakiej dziedziny 'tak naprawdę’ należy pedagogika.
Przez lata prowadzenia tego bloga widziałem wiele recenzji odrzucających postępowanie habilitacyjne, bo recenzenci uznawali, że to nie ta dyscyplina. Na Twitterze, prof. Jaskułowski pisze, że jego habilitacja nie była wystarczająco socjologiczna, a może historyczna. No i jak to tak…
Ale Galasiński kończy szczególnie celnie. Tu nie chodzi o żadne dyscypliny. Tu chodzi o to, żeby mieć władzę i móc oceniać. Jak zrezygnujemy z dyscyplin, to minister będzie miał mniej możliwości ręcznego sterowania nauką (minister Gowin podobno już się nie cieszy z dyscyplin), a wielcy dyscyplinarni stracą kasę. Bo jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę! Jak to tak pozwolić logopedom się udyscyplinić, skoro to oznacza ileś tam postępowań mniej dla nas, dla pedagogów. Już jakiś czas temu ktoś tu podawał rekordy udziału w postępowaniach. To były setki postępowań. My mówimy o naprawdę dużych pieniądzach!
Odnotowuję tekst Galasińskiego, bo przejdzie praktycznie niezauważony. Nikt się nawet nie zacznie zastanawiać nad jego propozycjami. No bo jak to tak, na dyscypliny nie zwracać uwagi? Że dyscypliny nieważne, skoro przecież ważne…..
Kasa, misiu, kasa.