Osiągnięcie wiodące

Trwa dyskusja na temat uchwały Rady Młodych Naukowców dotyczącej habilitacji. Uchwała jest interesująca, z częścią postulatów się zgadzam, z częścią nie. Jest to jednak ważny głos w dyskusji na temat habilitacji w Polsce i poświęcę jej kilka najbliższych wpisów.

 

Dzisiaj kilka słów na temat propozycji zmian w definicji osiągnięcia – centrum postępowania habilitacyjnego. RMN proponuje, by osiągnięcie zdefiniować jako dzieło:

 

„opublikowane w całości lub w zasadniczej części, albo jako zbioru publikacji, w których powstanie habilitant miał wkład wyłączny lub wiodący, oraz które stanowi istotny wkład w rozwój danej dziedziny naukowej.”



Uważam, że taka definicja byłaby regresem wobec tego, co jest dzisiaj. Mam proste pytanie: kto będzie ustalał 'wiodącość’ habilitanta i w jaki sposób będzie się to dokonywać? Wielokrotnie podejmowany był tu problem procentowego wkładu habilitanta, trudności z jego określeniem. Rada Młodych Naukowców przerzuca te wszystkie problemy właśnie do centrum postępowania.

 

Co więcej, kiedy można mówić o wiodącym wkładzie? Czy wtedy, gdy ktoś przeprowadził badania, dał pomysł, policzył, napisał? A może ktoś, kto uzyskał finansowanie? Odnoszę wrażenie, że RMN zapomniała, że dzisiejsza nauka jest głównie kooperacyjna i coraz trudniej stwierdzić, kto 'wiedzie’, poza, rzecz jasna, czysto instytucjonalnymi ramami kierownika laboratorium.

 

Oczywiście rzeczywistość będzie taka, jak z udziałami procentowymi. Ty mi powiesz, że ja miałem 80 procent, ja ci potem powiem, że ty miałeś wiodący wkład. Innymi słowy, jeden wielki szwindel. Tyle że teraz ten szwindel będzie podstawą nadania stopnia. No po prostu super!

 

I na koniec – z rozczarowaniem przeczytałem, ze młodzi naukowcy chcą pozostawić ten kompletnie idiotyczny zapis o rozwoju dyscypliny naukowej. Zadęcia nauki polskiej ciąg dalszy.

Rady c.d.

Wczoraj dostałem list w sprawie mojego wpisu na temat Rady Młodych Naukowców. List dotyczy Rady kadencji 2012-2013, a jego autor/ka prosi mnie, bym nie oceniał RMN na podstawie tego, co opisałem wczoraj. W liście czytam o kilku konkretnych osiągnięciach Rady III kadencji 

 

W liście czytam o

 

  • zmianie regulaminów programach w Iuventus Plus, Diamentowy Grant, Mobilność
  • zmianie definicji młodego naukowca
  • wprowadzeniu zmian w wymogach habilitacyjnych
  • zwolnieniu stypendiów dla wybitnych młodych naukowców z podatku
  • wprowadzeniu programu Sonata BIS w Narodowym Centrum Nauki
  • organizacji cyklu seminariów szkoleniowo-dyskusyjnych pn. Mechanizmy finansowania badań młodych naukowców w Polsce
  • organizacji Forum Młodych Uczonych „Od młodego naukowca do laureata Nagrody Nobla”

 

Autor/ka listu dodaje, że Rada III kadencji była zespołem równych sobie członków, którzy wspólnie pracują. Nie było mowy o prezydium, nie mówiąc o ograniczaniu prawa do wypowiedzi członków Rady, Rada usiłowała też wyjść poza ministerstwo 'do ludzi’. Ba, nawet lista członków była wtedy alfabetyczna!

 

Może chociaż buława?

Od kilku dni myślę nad tym wpisem, pomimo wątpliwości zdecydowałem się jednak na jego napisanie. Dostałem list w sprawie Rady Młodych Naukowców. Autor/ka listu pisze do mnie ujawniając swą tożsamość, ja z kolei odbieram jego/jej list jako wyraz troski o Radę, która traci charakter zespołu młodych uczonych, a staje się sposobem na rozpoczęcie karier polityczno-naukowych kilku jej członków.

 

Uderzyły mnie w  liście dwie rzeczy. Przede wszystkim to, że z listu wynika (korespondent/tka nie zwraca na to szczególnej uwagi), że Rada Młodych Naukowców ma prezydium! Nie wiem, czy formalne czy nie, jednak tak list opisuje szefostwo rady. Przyznam, że 'prezydium’ kolegialnego zespołu młodych ludzi zaskoczyło mnie – to dla mnie wyraźny przerost formy nad treścią.

 

List opisuje czasem w szczegółach, kontrolę 'prezydium’ nad Radą. Opisy czasem mniej, czasem bardziej smakowite, jednak hitem dla mnie jest to, że niezaakceptowane wcześniej pytania szeregowych członków Rady w czasie spotkań z 'osobistościami’ są niemie widziane. 'Prezydium’ preferuje pełną kontrolę środowiska, w jakim się znajduje, członkowie Rady z kolei mają siedzieć, pachnieć i….podziwiać 'prezydium’.

 

Dlaczego zdecydowałem się na zrelacjonowanie fragmentów listu? Otóż dlatego, że zaglądnąłem na stronę Rady. Zaskoczyło mnie parę rzeczy. Po pierwsze to, że od ponad roku nie są publikowane protokoły z posiedzeń Rady. Co takiego dzieje się na spotkaniach Rady, że reprezentowani przez nią młodzi uczeni, nie zasługują na to, by się o tym dowiedzieć? Po drugie, zaskoczyła zakładka Kalendarium. Odniosłem wrażenie, że działalność Rady Młodych Naukowców sprowadza się w dużej mierze do tego, że jej Przewodniczący i Wiceprzewodniczący z kimś się spotykają. Brakowało mi tylko podkładu z muzyki Chopina, jak w starym Dzienniku telewizyjnym, gdy Przewodniczący kroczy, zasiada, bierze udział…..Po trzecie, oglądając zakładkę Sklad Rady, z pewnym zażenowaniem zobaczyłem Przewodniczącego na samej górze, z wiceprzewodniczącymi nieco niżej i z ogonem na dole. Rzeczywiście, prezydium pełną gębą. No i aż chciałoby się powiedzieć, że 'przewodniczący’ tak bardzo nie oddaje tej jakże wysokiej pozycji!

 

Byłem krytyczny wobec Rady Młodych Naukowców. Uważałem i uważam, że jest to zespół, który nie reprezentuje nikogo. Jednak w poprzedniej kadencji członkowie Rady usiłowali to zmienić, pojawiając się choćby na forum, próbowali kogoś reprezentować. Choć byłem sceptyczny, życzyłem im powodzenia.

 

Obecna Rada nie interesuje mnie wcale.