Dalszy ciąg wpisów o 11. pladze egipskiej – słowackich habilitacjach. Prof. Śliwerski podaje 'twarde dane’. Otóż na Słowacji wyhabilitowało się 103 pracowników polskich uczelni publicznych. Profesor podaje również, że w trzech głównych słowackich centrach habilitacyjnych wyhabilitowało się 161 osób z Polski. Siłą rzeczy, są to dane niedoszacowane – Profesor mówi o dodatkowych habilitacjach w szkołach prywatnych z jednej strony, a i habilitacjach w pomniejszych szkołach słowackich z drugiej.
Niestety, Profesor nie podaje najważniejszego kontekstu tych danych, a wiec za jaki są okres. Przyjmuję więc, są to dane że za około 5 lat, bowiem pięć lat temu pojawił się pierwszy wpis profesora na ten temat. Przy tym założeniu na Słowacji habilituje się nieco ponad 30 osób rocznie, a przyjmując, że liczby są niedoszacowane, przyjmijmy, że tych habilitacji jest około 50.
Czy jest to dużo? Z punktu widzenia nauki w Polsce nie jest to oczywiście żaden problem. O ile pamiętam, nie chce mi się sprawdzać, w Polsce habilituje sie rocznie około 1000 osób. Niestety, profesor nie podaje również rozkładu dyscyplinarnego. I chociaż z dyskusji wiemy, że 'słowaccy’ doktorzy habilitowani funkcjonuja w wielu dyscyplinach, zdaje się, że szczególnie pedagogika jest tu narażona. I jeśli, powiedzmy, połowa osób habilitujących się na Słowacji to pedagodzy, to rozumiem, dlaczego prof. Śliwerski protestuje.
Jednak zadaję sobie pytanie, przeciwko czemu tak protestuje. Wielokrotnie widziałem postępowania z pedagogiki i jak na moje niepedagogiczne oko, habilitacje z pedagogiki wyróżniają się na niekorzyść w naukach społecznych. Habilitującego się pedagoga znanego na świecie trzeba ze świecą szukać, z kolei pedagogów z dorobkiem niewyłącznie lokalnym jest jak na lekarstwo. Czy zatem różnią się oni znacznie od pedagogów habilitujących się na Słowacji? Śmiem wątpić. Czyżby zatem szło o utraconą kontrolę?
Czym innym są oczywiście habilitacje nieuczciwe i tak jak każdą nieuczciwość, tak i dęte słowackie habilitacje należy piętnować. I choć sam prof. Śliwerski, jak pisał jakiś czas temu prof. Wroński, wykazał się wzorową postawą w tym postępowaniu, Centralna Komisja, której jest członkiem, ma wiele do zrobienia w walce z nierzetelnością w polskich habilitacjach.
Pomimo wpisów pedagoga, nadal uważam, że habilitacje na Słowacji to temat poboczny nawet w pedagogice. Jeśli już warto się nad nimi zastanawiać, to w kategoriach swobodnego zatrudniania 'Słowaków’ na polskich uczelniach i ich funkcjonowania w polskim środowisku akademickim. Dopóki warunkiem zatrudnienia będzie byle jaka habilitacja byle skąd, turystyka habilitacyjna na Słowację czy gdzie indziej będzie kwitła. A szczególnie, gdy polskie postępowania awansowe będą postrzegane jako nierzetelne. Nadal więc uważam, że członek Prezydium CK dużo więcej osiągnąłby poświecając swą 'słowacką’ energię na naprawę habilitacji polskiej.