No to mamy kolejną petycję w sprawie pracownika uniwersytetu. Tym razem pracownik użył wyrażenia „biedny bezmózg z Anglii” w odniesieniu do Alfiego Evansa, który niedawno zmarł w Wielkiej Brytanii.

 

Z treścią tego, co napisał dr Witkowski zgadzam się w dużej mierze. Histeria wokól chorego chłopca, upolitycznienie tej tragedii w polskiej sferze publicznej przechodziło ludzkie pojęcie. A to wszystko oblane zostało wręcz esencją sosu hipokryzji. Jednocześnie ignorowane są protesty osób niepełnosprawnych, a z publicznej służby zdrowia korzysta tylko ten, kto nie może iść prywatnie.

 

Jednak mam po raz kolejny wrażenie, że znacznie przekroczono granice dobrego smaku. Nie chciałbym, żeby ktokolwiek tak pisał o moim ciężko chorym dziecku. Szczególnie nie chciałbym, żeby pisał tak ktoś, kto w zawód ma wpisany pewien poziom intelektualny. Warto zaznaczyć, że argumentacja adiunkta z Wrocławia nie zyskała nic na użytym epitecie.  Nadal też uważam, że my, podobno elita, powinnyśmy dawać przykład debaty, w której mozna argumentować ostro, ale z zachowaniem podstaw szacunku dla innych, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. W przeciwnym razie sami podcinamy gałąź, na której siedzimy. Moim zdaniem, niepowetowane szkody wyrządzają nam ci uczeni-politycy, którzy głównie obrażają innych. Niestety, jest takich zbyt wielu.

 

Mam w nosie, czy dr Witkowski zostanie zdyscyplinowany przez uczelnię czy nie. Uważam jednak, że powinien przeprosić za swoje słowa. 

Zielone pojęcie się przestraszyło

Dostałem właśnie kilka pism w sprawie trzech braci, którzy doktoraty pisali. Wśród nich pismo Centralnej Komisji, która unieważnia decyzję rady wydziału AGH w sprawie nienadania doktoratu p. mgr. Witoldowi Głowaczowi. Muszę powiedzieć, że gdy czytałem pismo, miałem poczucie czyjejś obecności. Okazało się, że było to zielone pojęcie, które właśnie przechodziło. Widać było, ze jest przestraszone i nie chce mieć nic wspólnego ze sprawą.

 

No więc jeszcze raz. Centralna Komisja uznała, że mgr Głowacz ma rację w swoim odwołaniu, a  rada Wydziału Elektrotechniki et consortes podjęła decyzję złą. Oto streszczenie uzasadnienia.

 

1. Rada Wydziału nie powinna była zawiesić postępowania po tym, gdy brat Adam zarzucił Witoldowi plagiat. A kierowanie się wynikami programu antyplagiatowego też jest nie teges, bo on nie jest doskonały (por. niżej).

2. RW bezkrytycznie oparła się na trzeciej recenzji nie zwracając uwagi na inne.

3. A może problematyczne fragmenty pochodzą ze wspólnych publikacji, a nie z doktoratu?

4. Zapożyczane fragmenty dotyczą tylko powszechnie używanych zwrotów.

5. Promotor był nieobecny, gdy RW podejmowała decyzję, a sprawa jest przecież skomplikowana.

 

Wreszcie Centralna Komisja uznała, że przewód będzie teraz prowadzony w Politechnice Łódzkiej.

 

A teraz odrobina kontekstu. Otóż wyniki konkordancji doktoratu Witolda i doktoratu Adama są następujące (zaokrąglam wyniki):

 

Rozdział I:   podobieństwo 78%

Rozdział II:  podobieństwo 87%

Rozdział III: podobieństwo 100%

Rozdział IV: podobieństwo 90%

Rozdział V:  podobieństwo 100%

Rozdział VI: podobieństwo 86%

Całość:        podobieństwo 90%

 

I właściwie powstaje pytanie, czy doktorant napisał cokolwiek, co nie jest fragmentem „mało istotnym z punktu widzenia merytorycznego”

 

Pozostaje właściwie powiedzieć kolegom z Wydziału Elektrotechniki itd. Politechniki Łódzkiej (ciekawe, czemu akurat tam), że twarz ma się jedną. I życzyć im powodzenia w działaniach pozwalających na odróżnienie ich twarzy od tej części ciała, która się zaczyna w miejscu, gdy plecy kończą swą szlachetną nazwę!