Tama bzdurom

Parę słów na temat owej najostrzejszej recenzji z poprzedniego wpisu. Tak, z taką ostrością nie spotkaliśmy się jeszcze. Jednak, sądzę, że są momenty, gdy należy nazywać rzeczy po imieniu. Co ma bowiem zrobić recenzent czytający takie coś:

 

muzyka typu house, heavy-metal, techno zaburzaja rozwoj aparatu rozrodczego u dziewczat, czynnosc menstruacyjna rytmow biologicznych i prowadzi, to do: nieplodnosci, trudnosci z utrzymaniem ciazy, chorob somatycznych i sklonnosci do dysfunkcji psychicznych

 

Nawiązać debatę? Przecież podjęcie dyskusji to przesunięcie tego typu poglądow do sfery nauki, a one naukowe nie są! To, nawiasem mówiąc, zrobił pierwszy z recenzentów, wskazując, że habilitant nie zajmuje się sprawami psychologii. A to przecież nie o to chodzi, że one są w innej dyscyplinie – chodzi o to, że on bzdury gada!

 

Jednak ta sprawa ma dwa dodatkowe aspekty. Po pierwsze, omawiany habilitant jest biegłym sądowym. Jest to funkcja, w której obdarza się osobę wyjątkowo dużym zaufaniem. Biegły psycholog decyduje o życiu ludzi, a robi to samodzielnie. Władza, którą dzierży biegły psycholog jest ogromna, a przy okazji praktycznie nie ograniczana. Napiętnowanie poglądów biegłego psychologa jest wręcz obowiązkiem recenzenta.

 

Po drugie, po raz pierwszy spotykamy się z rolą recenzenta, która wykracza poza zwykłą ocenę dorobku habilitanta. W omawianym postępowaniu zadaniem recenzentów jest postawienie tamy bzdurom. Szokujące jest to, że to zadanie przypadło recenzentom habilitacyjnym, jednak takie właśnie było ich zadanie. Z tego zadania najlepiej wywiązał się moim zdaniem właśnie prof. Wróbel.

 

Szacun!