Od lat czytam o tzw. turystyce habilitacyjnej i o tym, jakie szkody wyrządza ona polskiej nauce, a szczególnie pedagogice. W przeciwieństwie do krytyków, ja na słowackie habilitacje mam duży luz.
Otóż od czasu, gdy zacząłem się przyglądać polskim habilitacjom, zobaczylem coś, czego się nie spodziewałem. Postępowanie za postępowaniem, w którym habilitacje przepychane choć ich poziom to może, ale nie na pewno, słaby doktorat. Ilość recenzji niekompetentnych, nierzetelnych, kurtuazyjnych, przyjacielskich przyprawia o zawrót głowy. O podobny zawrót głowy przyprawiają recenzenci, dla których krytera oceny habilitanta to nawet nie daleka aspiracja, w której kierunku dążą. I przy tym wszystkim ja mam się martwić o to, jak jest na Slowacji? Odmawiam!
Krytyka słowackich habilitacji zawsze dokonywana jest w trosce o polską naukę. Wolałbym jednak, żeby ta troska skupiła się na polskiej habilitacji oraz na tym, żeby słabe habilitacje nie miały szans na zaistnienie na polskich uczelniach. Wtedy może pomyślę o Słowacji.