Profesor Śliwerski był z wizytą w Londynie. O tym wpisie powiedziano już wiele na forum , ja chciałby podjąć wątek tej pochwały polskiej pedagogiki, którego chyba nie poruszono do tej pory.
Profesor pedagogiki pisze:
Wiele tytułów z brytyjskiej literatury naukowej w zakresie nauk pedagogicznych (studiów edukacyjnych) zostało już przetłumaczonych i wydanych w naszym kraju, toteż nie ma problemu z ich analizą i prowadzeniem własnych badań na porównywalnym poziomie
Dziwna to wizja nauki. Na forum zwrócił już uwagę czlowiek.z.makulatury, że profesor Śliwerski zdaje się uważać, że brak tłumaczenia na język polski odcina od świata. A to przecież tylko książki – co z czasopismami? To pedagodzy nie czytają choćby najważniejszych tylko czasopism międzynarodowych, bo nie są tłumaczone na polski?! Przyznam szczerze, że zatkało mnie zupełnie.
Jednak tak naprawdę zatkało mnie przy drugiej sprawie. Przetłumaczenie książki na język polski nie ma nic wspólnego z tym, na jakim poziomie prowadzą badania jej czytelnicy. Nie, Panie Profesorze, to tak nie działa, i kto, jak kto, ale pedagog powinien się zastanowić, zanim napisze – proszę o wybaczenie – takie bzdury. Najwyraźniej będzie zaskoczeniem dla profesora pedagogiki to, że przeczytanie książki Richarda Feynmana nie zagwarantuje mi tego, że stanę się fizykiem na poziomie Feynmana. Właściwie to można by zamknąć uniwersytety – starczą tylko biblioteki!
I tu lepiej zakończę ten wpis, zanim przekroczę granice ironii, których przekraczać nie chcę.