Wracam do tematu, który był już wałkowany na forum: typów recenzji habilitacyjnych. Parę dni temu wróciła do niego kramka, mówiąc, że są dwa typy recenzji. Również to zauważyłem. Po pierwsze więc, są recenzje, które wyraźnie odnoszą się do wkładu dorobku habilitanta w dyscyplinę. Te recenzje są zazwyczaj krótkie, treściwe. Drugi typ recenzji, znacznie częstszy, skupia się na analizie poszczególnych publikacji w humanistyce – poszczególnych rozdziałów, często szeroko opisując treść każdego rozdziału (tu długość recenzji raczej wskazuje na więcej nudów). Często tu pojawiają się wtręty z życiorysu habilitanta, a również odnośniki do jego (nieposzlakowanego) charakteru.
Te dwa typy recenzji różnią się nie tylko długością. One również różnią się tym, na czym się skupia recenzent. Ten pierwszy stara się zobaczyć dorobek habilitanta w szerszym kontekście dyscyplinarnym, ten drugi jest ponowną recenzją opublikowanych już publikacji. Parokrotnie w dyskusjach wspominałem, że jestem zwolennikiem tych pierwszych recenzji. Czytając niektóre recenzje, rozumiem jednak, dlaczego recenzenci chcą się skupić na badaniach habilitanta. Nie to jednak chcę tu napisać.
Te dwa typy recenzji wskazują po raz kolejny na niespójność procesu. Habilitant oceniany w pierwszy ze sposobów jest oceniany inaczej niż habilitant, którego ocenia drugi typ recenzenta. Nie jestem pewien, nawiasem mówiąc, czy któryś z typów recenzji jest surowszy – podejrzewam, że to zależy od dorobku. Jednak tego typu niespójności prowadzą (przynajmniej potencjalnie) do niesprawiedliwości. Po raz kolejny, ad usrandum, wracam do kwestii kontroli jakości przewodów habilitacyjnych.