Ulga

Nie zagłosowałem w wyborach do mojego Komitetu Naukowego PAN. Przede wszystkim dlatego, że nie miałem zdania.

 

Otóż w komitecie zasiada kilku znamienitych profesorów z racji swojej znamienitości i tego, że 'się na nich głosuje’. I właśnie dlatego nie zagłosowałem na nich. A jako że, poza plotkami, nie mam ani informacji na temat tego, co ci państwo porabiają w tymże komitecie, ani opnii na ten temat, uznałem niezagłosowanie za całkiem racjonalne.

 

Jeśli więc nie na nich, to na kogo? Miałem długą listę osób, z których część znam osobiście, część ze słyszenia, a o części nawet nie słyszałem. Na kogo więc by tu głosować? Na znajomych? No przecież ja nie mam pojęcia, jak będą działać, dyskutować, głosować w komitecie. Nie zagłosowałem. Tym bardziej więc nie głosowałem na tych, których nie znam wcale. Rozważałem z kolei możliwość głosowania na wybitnych uczonych. Jako że jednak wielokrotnie słyszałem, jak wybitni uczeni gadali kompletne bzdury, stwierdzilem, że na żadnego z nich też nie zagłosuję.

 

W tenże sposób zostało mi zagłosowanie jedynie na siebie samego, ale ja do komitetu się wcale nie palę, to postanowiłem wstrzymać się od głosu. Miałem jednak odrobinę wyrzutów sumienia. Gdy tak myślałem, okazało się, że nie pamiętam ostatniego razu, gdy mój komitet pojawił się w moim życiu (nawet w jakiejś przypadkowej rozmowie). Wyrzuty skończyły się jednak na dobre, gdy przeczytałem w świeżym wpisie profesora-pedagoga, że:

 

Komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk są samorządną, współpracującą z wydziałami ogólnokrajową reprezentacją poszczególnych dyscyplin naukowych lub ich grup oraz międzydyscyplinowych problemów naukowych, służącą integrowaniu uczonych całego kraju.

 

Może ja wcale nie należę do tych reprezentowanych i to dlatego nikt nie zatroszczył się o mój głos? I mi ulżyło. Niech się integrują beze mnie.