Miś uszatek

Właśnie dostałem maila, w którym poinformowano mnie, ze awans p. Góreckiego został wstrzymany. Okazało się, że rektor Pałys nabrał podejrzeń, że dr hab. Górecki uchybił  godności nauczyciela obrażając swoich kolegów z pracy. Rektor podejrzewa tak bardzo, że postanowił konto Góreckiego na FB zgłosić komisji dyscyplinarnej, która przeprowadzi postępowanie wyjaśniające. Jak podejrzewał, tak zrobił, a jednocześnie zawiesił postępowanie awansowe.

Problemy widzę dwa. Po pierwsze, Górecki jest wkurzający i nieznośny. He had it coming, jak mówią górale z Chicago i aż dziw, że tak długo to trwało.

Muszę jednak powiedzieć, że fakt, iż to tak długo trwało, wskazuje, że jest w tym drugie dno. Otóż moim zdaniem wcale nie chodzi o żadne uchybianie, wcale nie chodzi o żadną godność, ale chodzi o to, że rektor wystąpił jako okop Świętej Trójcy, trzeci rząd legionistów rzymskich, a może i Sarah Connor ratująca świat. I rzutem na taśmę jednak zastopował awans.

Nie będzie Górecki Biuru Politycznemu pluł w twarz i dzieci nam tumanił swoimi publikacjami. Górecki to Skynet polskiej politologii i trza go zatrzymać.

I tu pojawia się drugi problem. Otóż zadałem sobie trud ponownego zaglądnięcia do statutu UW. I okazuje się, że w tymże statucie w kryteriach profesorskich nie ma nic o tym, że profesorant ma się dobrze zachowywać, nikogo nie obrażać i ogólnie być fajnym misiem uszatkiem polskiej nauki.

I o ile rozumiem, że Góreckiemu można udzielić nagany, można mu nawtykać instytucjonalnie, można go nawet z pracy wyrzucić, to profesura mu się należy jak psu buda. I jeśli ma np. dostać naganę, to powinien dostać ją już jako profesor uczelni, bo on spełnił kryteria, a Senat, ostatni z warunków, to zaaprobował.

Niestety, po raz kolejny Uniwersytet Warszawski jawi się jak, nie przymierzając, rektorski folwark, po którym władza na metaforycznej kasztance sobie ujeżdża, wspomagana oklaskami Biura Politycznego. Rektor zachowuje się jak cysorz (i ma pewnie klawe życie), który albo da, albo nie da. Żadna procedura go nie obowiązuje.

Niedawno usłyszałem od kogoś, że miał okazję swojemu dziekanowi przypomnieć, że jest dziekanem na wydziale, a nie księciem panem na swych włościach. Może warto o tym przypomnieć również odchodzącemu rektorowi UW. Może mu się coś pokićkało.