Od czasu do czasu zaglądam na blog prof. Wojciecha Pluskiewicza, który poświęcony jest głównie funkcjonowaniu medycyny (akademickiej i 'praktycznej’). Rzadko wywołuje we mnie emocje (choć czasem dyskusje pod wpisami są ostre), jednak gdy zajrzałem parę dni temu, ostatni wpis zaskoczył mnie bardzo. Już sam tytuł jest zaskakujący: Czy prowadzenie badań szkodzi lekarzom?
Prof. Pluskiewicz pisze o tym, że w komentarzach czytelnicy bloga są nastawieni negatywnie do badań naukowych, które są przeciwstawiane pracy 'czysto lekarskiej’. Prof. Pluskiewicz, czego oczekiwałem, sprzeciwia się takiej postawie, wskazując, że wiedza lekarska oparta jest właśnie o badania naukowe. Odetchnąłem, gdy to przeczytałem. Przyznam, że trochę mnie zmartwiło to, że wg profesora badanie uchem i okiem jest nienaukowe (skąd będziecie wiedzieć, co i jak osłuchać?), ale po co się czepiać?
Jednak wpis Profesora (w rzeczywistości dość przerażający) budzi wiele pytań. Na podstawie jakiej wiedzy leczą dzisiaj w Polsce lekarze? Czy się dokształcają? Przecież skoro nie warto się zajmować badaniami, to po co czytać, po co rozwijać wiedzę? Co nam taka postawa mówi o poziomie badań medycznych w Polsce? Co z przyjętym na świecie standardem w medycynie, tzw. evidence-based medicine? Słyszeli o tym polscy lekarze? Przecież on jest oparty na nauce!
Wpis ten daje też jednak wiele odpowiedzi w sferach światopoglądowych. Np. już wiem, jakim cudem pewien profesor medycyny twierdzi, że ludzie 'o lewicowych poglądach’ częściej mają problemy z zajściem w ciążę. Ten profesor niewiele słyszał.