Wiatraki

Profesor Śliwerski podejmuje ważną kwestię opłat za postępowania habilitacyjne. Pisze nawet:

 

Nie dajcie się doktoranci i doktorzy wrabiać w jakieś pokątne finansowanie jednostek w uczelniach państwowych wbrew obowiązującemu prawu.

 

Nie, nie dajcie się. Ale przy okazji pomyślcie o swojej hablitacji i zastanówcie się, co jest ważne. Bo jeśli wasza uczelnia nie chce pokryć kosztów (być może nawet z powodu czyjegoś widzimisię), to zadajcie sobie pytanie, co jest ważniejsze. Habilitacja czy kłócenie się o koszta wymagane przez uczelnię przeprowadzjącą postępowanie.

 

A sprawa moim zdaniem wygląda tak. Profesor-pedagog jak zwykle patrzy na rzeczy od tyłu. Przecież oczekiwanie, że doktorant czy habilitant, który już właśnie ma wszcząć postępowanie będzie się buntował i nie wpłacał, jest niepoważne. Oczywiście oni wpłacą darowiznę, a nawet dwie. Może lepiej byoby wykorzystać swą pozycję w Prezydium Centralnej Komisji i wskazać ministerstwu tego typu praktyki. Nie ulega wątpliwości moim zdaniem, że praktyki oczekiwania darowizn są nieetyczne. Uczelnie jednak to robią, bo mogą. Ale równie nieetyczne jest oczekiwanie, że sprawa zostanie załatwiona przez samych zainteresowanych. Nie, to prominienci naukowi, tacy jak prof. Śliwerski, powinni sprawę załatwiać!

 

Ale skoro Prezydium nie jest w stanie zapewnić informacji na swojej własnej stronie internetowej (to już 3 miesiące, a dwa od czasu, gdy profesor-pedagog stwierdził, że jedzie na wakacje), zapewne trudno oczekiwać, że będą załatwiać cokolwiek.

 

A zatem doktoranci, walczcie z uczelniami, od których chcecie doktorat. Na pewno wam się uda! To wcale nie są wiatraki!