Ostatnie dyskusje coraz wyrażniej rysują wizję habilitacji, którą mam od jakiegoś czasu. Otóż coraz częściej myślę o habilitcji jako o formie quasi-polityki naukowej, w której (sposób zupełnie niekontrolowany) tworzy się kształt dyscyplin naukowych i nauki. Obraz habilitacji, który się wyłania na podstawie przeprowadzonych postepowań i dyskusji, jest następujący.
Po pierwsze recenzenci decydują nie tylko o tym, jaki dorobek należy mieć w celach habilitacyjnych, ale również jaką karierę. Zupełnie na początku mieliśmy do czynienia z habilitantem, który miał 'prawidłową’ karierę, ostatnio kilkukrotnie kramka zgłaszała niekonwencjonalność swej kariery, rozmawialiśmy też tu o tym, kto jest 'czyj’. Po drugie, recenzenci wedle uznania (podejrzewam, że jednak bez gruntownej refleksji nad konsekwencjami) decydują o granicach dyscypliny, uznając, że są badania, które do dyscypliny pasują, a są takie, które nie pasują. Takie działania to oczywiście, mniej lub bardziej strategiczne, kształtowanie tego, jak w Polsce wygląda dyscyplina naukowa oraz tak kluczowe jej elementy, jakie badania można (warto, da się) w jej ramach robić. Decyzje recenzentów nakręcają obraz dyscypliny przez nich akceptowany. Z tego wynika, po trzecie, przynajmniej w jakimś stopniu odrzucenie badań interdyscyplinarnych. Podnoszona przeze mnie czystośc dyscyplinarna habilitanta to obraz nauki, która mieści się w szufladkach. Te działania recenzentów wspierane są rzecz jasna przez działania prawodawców, którzy silnie sytuują habilitację w ramach dyscyplinarnych (mało jest wyjątków, gdzie postępowania przekraczają je).
Po czwarte i ostatnie, brak jakiejkolwiek kontroli jakości, powoduje wielką niespójność 'jakościową’ dorobków habilitacyjnych (kliniczny wręcz przypadek nauk o zdrowiu). Jest to obraz nauki, w której 'anything goes’, a podstawy do planowania habilitacji praktycznie nie istnieją. Wszystko zależy do widzimisię recenzyjnego, choć trzeba przyznać, że nadal wygląda na to, że dobry dorobek (szczególnie jeśli wygodnie siedzący w 'mainstreamie’ dyscyplinarnym) jest w dużym stopniu gwarancją powodzenia habilitacyjnego.
Obraz habilitacji to obraz nieskoordynowanego i myślę, że w dużym stopniu bezrefleksyjnego, wpływu na obraz dyscyplin i praktyki nich zawarte. Każda recenzja, czy recenzent chce czy nie, czy zdaję sobie sprawę czy nie, rzeźbi dycyplinę naukową. Niestety, mam wrażenie, że recenzenci w dużym stopniu rzeźbią dyscyplinę na wzór własnych, jedynie słusznych, poglądów. Nasza habilitacja, a przez to i nauka jest (raczej) konwerwatywna, zamknięta. Piszę te słowa zdając sobie sprawę, że występują różnice dyscyplinarne i że opieram się na swoich wrażeniach. Jednak kierunek 'diagnozy’ wydaje się mi (jedynie) słuszny.