Pod poprzednim wpisem dyskusja na temat recenzji, ich profesjonalizmu i innych aspektów. A ja tym razem chciałbym napisać o wymarze 'ludzkim’ recenzji. Zainspirował mnie do tego wpis Confessions of a reviewer. Bloger, prof. Galasiński, pisze o swoich doświadczeniach recenzenckich, a przy okazji dodaje:
I actually still remember my first reviews of papers I sent to internationally refereed journals. They almost crushed me. Two papers, two negative reviews (both quite fair, actually), I sincerely thought academic life was not for me. And I gave myself one more paper to go. I honestly decided that if that paper would not be published, I would quit. The third paper was on deceptiveness of evasion and the anonymous reviewer who identified herself (I’m not certain I should say who it was, but I will always be grateful), said it was very good. The article was published and my academic career was (quite literally) rescued.
Okazuje się, że ja jeszcze nie pisałem o 'ludzkim’ wymarze recenzji. Czy więc powinienem się zastanawiać nad tym, że moja recenzja może mieć drastyczny wpływ na życie osób, których prace recenzuję? Muszę przyznać, że nie do końca wierzę w rezygnację z pracy po trzeciej recenzji, jednak wierzę, że recenzje (szczególnie w postępowaniach awansowych) mogą mieć dramatyczne skutki.
Nie rozważałem nigdy recenzji w kategoriach tego, jaki wpływ na samopoczucie, ogólny dobrostan, nie mówiąc o życiu, mogą mieć moje recenzje. Recenzja to przecież opnia na temat artykułu czy też grupy artykułów, a nie na temat człowieka. Problem w tym, że recenzja może i być na temat dorobku, ale tak naprawdę dotyczy życia człowieka i jego pracy. Jednak nie pisałem nigdy recenzji osobie, którą znam osobiście (a przynajmniej nie wiedziałem, że pisałem) i nie musiałem się bić z myślami na temat tego, co się tej osobie stanie. Bo przecież on/a ma chore dziecko, kredyt i nie wiem, co jeszcze.
Piszę ten wpis i, mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, co napisać. Czy powinniśmy się zastanawiać nad tym chorym dzieckiem habilitanta? Prosta i oczywista odpowiedź to oczywiście: NIE! Nadawanie stopnia 'za dziecko’ jest niesprawiedliwe. Czy to bowiem znaczy, że tylko osoba zdrowa, piękna, bezdzietna i z bogatymi rodzicami musi się naprawdę napracować? No przecież to bez sensu…
Niestety, nie mam więcej nic do powiedzenia. Po prostu, odkryłem ludzki wymiar recenzji i to, ze być może kiedyś złamię komuś życie. Dreszcze przechodzą na taką myśl.