Na stronach Centralnej Komisji pojawił się raport za 2015 r (znikł oczywiście raport poprzedni). Rzuciłem tylko na niego okiem i dzisiaj chcę wspomieć jedynie mały jego fragment, jakże znamienny dla nauki polskiej. W sygnowanym przez prof. Tajdusia raporcie czytamy:
Na tym poziomie awansu naukowego, zgodnie z wymaganiami ustawy, należy oczekiwać od kandydatów do tytułu profesora poważniejszych publikacji podsumowujących stan wiedzy w określonym obszarze nauki i wytyczających kierunki jego dalszego rozwoju, publikowanych przez wydawnictwa naukowe dające szansę wejścia ich w życie do szerszego obiegu naukowego i budujące pozycję naukową ich autora, wykraczającą poza lokalne środowisko naukowe.
Nie rozumiem dążenia do podsumowywania stanu wiedzy i wytyczania kierunku. Mam wrażenie, że starczy już nam (absurdalna) certyfikacja znacznego wpływu, która przynajmniej na papierze czyni z nauki polskiej mistrza mistrzów. Po co jeszcze robić z profesora wyrocznię, która nam powie, jaki jest świat, a potem zadecyduje, jaki będzie? A może inaczej – dlaczego by zostać polskim profesorem trzeba napisać….podręcznik czy przegląd systematyczny?
Ja wolałbym, żeby profesor publikował świetne badania w świetnych czasopismach, a nie opowiadał mi, jakie badania już zrobiono, nawet w najinteligentniejszy sposób. To, co pisze CK, to kompletne niezrozumienie tego, czym jest nauka. Jeśli profesor chce, niech sobie podsumowuje naukę do woli, jednak to nie podsumowanie powinno być podstawą nadania stopnia.Może gdyby Centralna Komisja to sobie uświadomiła, że profesor to ktoś, kto robi dobre i ważne badania, w polskiej nauce byłoby znacznie więcej dobrych profesorów. A nie autorów podsumowujących podręczników.