Po mediach i po blogu przechadza się historia studentki medycyny, która nagrała bardzo wulgarne video na temat Ukrainki, która miała zająć jej miejsce w pociągu. Oglądałem część tego nagania, nie zdzierżyłem. To taki bluzg, rzyg werbalny kogoś, kto zawodowo ma być empatyczny, pomocny itd. Jej uczelnia z Warmii, Mazur i okolic się odniosła, studentkę zawieszono. Jakby tego było mało, to teraz nawet studenci chcą, że ja ze studiów wyrzucić (tu linka) . A mnie, mówiąc szczerze szlag chce trafić. I modlę się do św. Hipokryzji, żeby mnie nie trafiło.
A szlag mnie trafia dlatego, że co rusz rozmawiamy o przeróżnej maści adiunktów, docentów i profesorów, którzy pieprzą jak potłuczeni, wypowiadają słowa, które w większości cywilizowanych krajów skończyłyby się wypieprzeniem z pracy. I co? I nic. Wolność słowa.
Przed chwilą jedna profesorka rzuca oskarżenia (politycy się za nią wstawiają), zdurniały pedagog-homofob dostaje nagrody od jakichś patriotów. Inny palant chce strzelać do demonstrantów, kolejny kretyn z uczelni badawczej wypowiada słowa, których nie powstydziłby się esesman z Auschwitz. I co? No, nic. Wolność słowa, panie.
A tu nagle przychodzi studentka medycyny, osoba młoda i my z nią od razu lecimy do prokuratury? ! nawet u studentów wzmożenie moralne występuje i już się chcą pozbyć koleżanki z roku. Bo przecież od ich tolerancji słońce odbija się z jasnością taką, jak od zielonej muchy na świeżej kupie.
Ogarnijmy się, do cholery! Tak, ta studentka medycyny zrobiła cos idiotycznego. Ale w domu, albo na uczelni, albo jeszcze gdzie indziej słyszy o tych złych Ukraińcach. Ale powiedzmy sobie szczerze, ona ma gdzie to wszystko usłyszeć. Ba, na tym blogu mamy kolegę uczonego, który parę dni temu pieprzy o wszystkich muzułmanach, bo kilka osób zwróciło się z prośbą. I ta jedna prośba daje dowód na to, że muzułmanie ogólnie są roszczeniowi. Tak, panna z Olsztyna użyła słów powszechnie uznawanych za obraźliwe, ale czy naprawdę jej wypowiedź tak bardzo różni się od wypowiedzi, którym co rusz różne osoby dają tu odpór w dyskusjach?
To, co (i jak) ona powiedziała, można przeczytać na połowie polskiego internetu, a teksty te pisane są pod imieniem i nazwiskiem ich autorów. Ludzie się podpisują nie dlatego, bo są tak odważni, ale dlatego, bo uważają, że ich poglądy są dopuszczalne. Mieszczą się w granicach cywilizacji. I tej durnej studentce po prostu wydawało się, że ona też może. Tylko ona chciała 'na grubo’, jeszcze lepiej niż wszyscy inni. No to rzuciła paroma kurwami, a na dodatek powiedziała, że ją stać. Jest wielka. Ale na nieszczęście dla niej okazało się, że ona nie profesor, ani nawet marny adiunkt, ona to zwykły ciućmok, który co najwyżej może se nagwizdać.
A my wszyscy, z uniwersytetem znad jezior i lasów znaleźliśmy sobie doskonałą ofiarę. Bo my wszyscy jesteśmy przecież oburzeni. A sam UWM teraz pokaże, jaki to jest tolerancyjny, dialogowy i ogólnie pławiący się w promieniach różanopalcej Jutrzenki. A rektor będzie dzisiaj spał spokojnie, zadowolony, że aż tyle pieczeni upiekł. A wszystko bezpiecznie i niekontrowersyjnie. Alleluja.
O święta Hipokryzjo, jak mnie wkur.iają te podwójne standardy. Jedne dla tych, którzy mogą każdą obrzydliwą bzdurę powiedzieć i drugie dla niewychowanej panny, która popełniła błąd. I za ten błąd życie jej złamiemy, klaszcząc ąż nam dłonie odpadną. Bo ona taka rasistowska, nietolerancyjna. Żałosne.
I nie, nie proponuję jej pogrozić paluszkiem. Zacząłbym od obowiązkowych kursów tolerancji. Potem kazałbym jej pracować w ośrodku dla azylantów. Kazałbym jej chodzić na uniwersytecie z flagą ukraińską przez miesiąc. Niech zazna takich ludzi, jako ona sama. Może dojdzie do jej durnego łba, jak bardzo mają przewalone ludzie, których tak nienawidzi. A jak nie dojdzie? No to nie dojdzie. Na tym blogu pojawiają się czasem takie teksty, że osobom, które je piszą, ręki bym nie podał. I co? I nic. Żyjemy.
Uwaga. Po komentarzu jednego z użytkowników, stonowałem wpis. Bo okazuje się, że choć jest to naprawdopodobniej jedyny tekst w cywilizowanym internecie, który studentki broni.