Zespół punktacyjny

Dr Kulczycki zapowiada nową listę czasopism, celnie komentując propozycje zmian. Ja jednak o czym innym. A mianowicie o tym, że mam wrażenie, że zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że grupa osób ustala punktację czasopism, a przez to jakość naszych publikacji. Zanim to skomentuję: uważam, że czasopisma różnią się od siebie, są czasopisma lepsze i są gorsze. Uważam tak, chociaż publikacja artykułu w lepszym czasopiśmie nie daje gwarancji, że będzie on lepszy od wszystkich artykułów w gorszym czasopiśmie. To i tak nie zmienia tego, że również czasopisma (a nie tylko artykuły) różnią się od siebie jakością.

 

Skoro tak jest, można się zastanawiać, w jaki sposób zoperacjonalizować te różnice. Najczęściej spotkać się można chyba z dwoma sposobami. Pierwszy to bibliometria (oddawana na przykład za pomocą współczynnika wpływu (IF)), drugi to ocena recenzenta, który jako ekspert dokonuje osądu w sprawie jakości czasopisma. W Polsce jednak „przyjęliśmy”, że jakość czasopisma wyznaczana będzie punktacją ustalaną przez zespół do tego powołany, którego członkiem jest zresztą cytowany wcześniej dr Kulczycki. 

 

I ja mam z tym coraz większy problem. Idzie mi o to, że zespół oznacza, że ani nie przyjmuje się 'obiektywnych’ wyznaczników, ani nie opiera się na zdaniu konkretnego recenzenta, który, jako osadzony w dyscyplinie ekspert, będzie potrafił takiej oceny dokonać. A jeśli tak, to przestrzeni do przeróżnych tendencyjności, skrzywień, błędów i wypaczeń aż za dużo i to nawet przy założeniu, że zespół uczciwie i rzetelnie do swej pracy podchodzi (a nie ma powodów sądzić, by było inaczej).

 

Dla mnie ten zespół to (przy pewnych zastrzeżeniach) wieloosobowy odpowiednik  wielokrotnych recenzentów habilitacyjnych, którzy swymi recenzjami mają potężny wpływ na priorytety, trendy, problemy dyscyplin, w których recenzują. Podobnie jest z zespołem punktacyjnym. Wyznacza on przecież nie tylko to, gdzie warto publikować, gdy się uprawia naukę w Polsce, ale również jaka jest relacja między publikacją w czasopiśmie X i Y. Dla przykładu, wielokrotnie podkreślano, że punktacja na listach A i C jest zbyt spłaszczona. I że publikacja przysłowiowym 'Nature’ to nie jest to samo 3-5 publikacji w innych czasopismach.

 

Nie jestem zwolennikiem bibliometrii. Jednak jeszcze bardziej nie odpowiada mi grupa 12 osób, która decydować będzie o tym, jak warto uprawiać w Polsce naukę. W ocenę pojedynczych ekspertów niestety zupełnie nie wierzę. Kółko niestety sie zamyka w ten sposób i poza tym, że nie za bardzo mi odpowiada zespół, to nie mam pomysłu na nowe rozwiązanie.