Zanim podzielę się nie przeczytaną jeszcze ustawą, mała refleksja. Otóż zawsze byłem przeciwny 'robieniu habilitacji’. i choć zawsze chciałem 'zrobić doktorat’, to po chwili zrozumiałem, że to nie o to idzie. Po chwili zrozumiałem, że mnie coś interesuje i że ja przede wszystkim chce się o tym czegoś dowiedzieć. A potem tym czymś podzielić z innymi. Dopiero na drugim miejscu jest 'robienie habilitacji’.
No i przez ileś tam lat robiłem badania, publikowałem ich wyniki, mając dużo przy tym radochy. Do dzisiaj zresztą pamiętam to niesamowite uczucie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem swe nazwisko w druku. Drugi taki moment przyszedł, gdy zobaczyłem swe nazwisko w druku w międzynarodowym piśmie. Świadomość, że może mnie przeczytać tzw. cały świat, była niesamowita.
Jednak jestem również pracownikiem naukowym. i rzeczywistość jest taka, ze 'trzeba zrobić habilitację’. i to właśnie tak to należy ująć. Nie publikować, nie robić badania, ale właśnie zrobić habilitację. I trzeba, bo mogę zostać zwolniony, przeniesiony na stanowisko dydaktyczne, czego bardzo bym nie chciał. i niestety nagle z pracownika naukowego staję sie księgowym liczącym publikacje, quasi-prawnikiem wczytującym sie w ustawy i rozporządzenia. Wolałbym tego uniknąć.
I dla jasności, jestem zwolennikiem habilitacji. Uważam, że w dzisiejszej poslkiej nauce zlikwidowanie jej byłoby dużym błędem. To nie znaczy jednak, że cała wręcz procedura, zabiegi, nieformalne dyskusje, uprzejme zapytania nie mierżą mnie w stopniu wysokim.